wtorek, 25 lutego 2014

Ach ta polska zawiść, czyli jak mu dokopię to będzie mi w życiu lepiej

Wczoraj znajomi podesłali mi na FB linka do artykułu o p. Zielonce klik. Artykuł ten musiał cieszyć się sporym zainteresowaniem, skoro dziś znalazł się na gazecie.pl. Co w nim takiego fajnego? Oto pan Zielonka opowiada o swojej wyprawie na olimpiadę w Soczi i wrażeniach. Wypowiada się ciekawie, z pasją, wspomina też poprzednie olimpiady, w których uczestniczył- a trochę się tego nazbierało, bo od 1992 roku nie opuścił ani jednej. Cała wypowiedź okraszona jest zdjęciami uśmiechniętego pana Zdzisława w charakterystycznym biało-czerwonym dresie i z flagą z napisem "Grodków- Klub Olimpijczyka Olimp Grodków - Polska". Bardzo fajny artykuł! A co pod nim? Ludzie, którzy nie potrafią przetrawić faktu, że ktoś w życiu może mieć jakąś pasję. W komentarzach obrywa się panu Zdzisławowi za "wieśniackie" umieszczenie nazwy swojego miasta na fladze. Komentatorzy ujawniają też swoje zdolności paranormalne, określając go mianem "starego komucha","świętej krowy-emeryta wojskowego"... Co najciekawsze, najbardziej nie interesuje ich to, o czym opowiadał, a właśnie to, czego nie wspomniał- skąd ma pieniądze na to wszystko?
 Zastanawia mnie to, że pod większością artykułów o ludziach, którzy coś w życiu robią, małego lub dużego, zawsze znajdzie się jakiś komentator kanapowy, który nigdy w życiu nawet nie spróbował zrobić coś ciekawego, i zarzuci swoim głębokim przemyśleniem:"jakby mi ktoś dał tyle pieniędzy to też bym tak umiał", po czym w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wraca na kanapę.

Dlaczego mnie tym razem to tak zbulwersowało? Mam przyjemność znać pana Zielonkę osobiście i wiem, jak bzdurne są te zarzuty wobec jego osoby. Pan Zielonka jest wuefistą z zamiłowania i prawdziwego zdarzenia, a igrzyskami olimpijskimi pasjonuje się od zawsze. Osoby bywające w Grodkowie mogą kojarzyć go z charakterystycznego biało.czerwonego dresu, który jest jego ulubionym strojem. Swoją pasją potrafi się dzielić z uczniami, i to z niemałymi sukcesami; piłkarze ręczni z "Olimpu" mają na koncie wiele sukcesów. Pan Zielonka organizował też w Grodkowie spotkania z polskimi olimpijczykami; ja załapałam się na spotkanie z Renatą Mauer i Robertem Korzeniowskim i to było bardzo ciekawe doświadczenie, mimo że sama wielkim fanem sportu nie jestem.
Podsumowując, świata nie zmienię, ale chciałabym, żeby pewnego dnia ludzie zaczęli się cieszyć z tego, że w Polsce mamy takich pasjonatów, zamiast na ślepo próbować im dokopać, żeby poprawić sobie samopoczucie. Co ciekawe, jest to typowo polska domena, takich zawistnych komentarzy nie spotkałam nigdy na angielskojęzycznych czy niemieckojęzycznych serwisach.