środa, 20 sierpnia 2014

Narkotyki to NIE zabawa

Czytałam ostatnio wywiad z Christiną F., która napisała słynne "Dzieci z dworca Zoo". Pomimo sławy i pieniędzy, jakie zyskała dzięki tej książce, przyznała, że nigdy nie wyszła z nałogu. Miała okresy, kiedy "była czysta", ale ostatecznie narkotyki zawsze wygrywały. Niestety, często tak się dzieje. Ludzie myślą, że dragi są fajne, modne, i że to tylko taka zabawa. Rzeczywistość jest zupełnie inna.

Jako dziecko miałam dobrego kolegę, nazwijmy go Darkiem. Często przyjeżdżał do swojego wujka, który mieszkał w bliskim sąsiedztwie moich rodziców. Graliśmy razem w piłkę, bawiliśmy się w podchody, organizowaliśmy turnieje badmintona. Mi, dziewczynie ze wsi, imponowała jego znajomość muzyki i "światowość", bo pomimo że pochodził z biednej rodziny, bogaty wujek zabierał go na zagraniczne wycieczki i kupował mu sporo firmowych gadżetów. 

Teraz myślę, że nadmierną pewnością siebie maskował zagubienie. Miał osiem lat, kiedy ojciec zostawił jego matkę i, mimo że mieszkał w tym samym mieście, nigdy więcej nie kontaktował się z dziećmi (Darek miał jeszcze młodszą siostrę). Jego mama, złota kobieta, była pielęgniarką i wiecznie ciągnęła nadgodziny, żeby zapewnić dzieciom wszystko to, co mają rówieśnicy. Mieszkała z nimi jeszcze babcia, dla której Darek był oczkiem w głowie. Wyręczała go we wszystkich pracach domowych, kryła jego wybryki, a kiedy mama chciała go za coś ukarać, zazwyczaj go broniła.

Mijały lata i Darek zaczął dojrzewać, mimo wysiłków matki nie starczało pieniędzy na firmowe ciuchy i bajery, jakimi szpanowali koledzy. Żeby im zaimponować, zaczął eksperymentować z narkotykami. Z początku nikt niczego nie zauważył, przez długi czas ukrywał wszystko przed rodziną. Jako ze przestał odwiedzać wujka, straciłam z nim zupełnie kontakt. Dopiero dobrych parę lat później spotkałam jego matkę i poznałam dalszą część jego historii. 

Darek bardzo szybko się uzależnił i potrzebował coraz więcej pieniędzy na swoje używki. Kiedy wyciąganie gotówki od mamy i emerytury od babci już nie wystarczało, zaczął kraść. Kradł w sklepach, wynosił z domu co bardziej wartościowe rzeczy. Wtedy po raz pierwszy się wydało. Matka wysłała go na odwyk. Z początku wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Jedną z zasad było, że podopieczni nie mogą mieć własnych pieniędzy, żeby ich nie kusiło. Ale kochana babcia wiedziała lepiej i potrafiła wnuczkowi do cukierków pozawijać jakieś drobne... A on niestety był słaby psychicznie.... Uciekł. Wrócił do domu. Wynosił już wszystko, co się dało, nawet jakąś tanią biżuterię swojej młodszej siostry. Matka w tym czasie była już pod opieką psychologa, który kazał jej go wyrzucić z domu, o ile nie zgodzi się na odwyk. Wymieniła więc zamki i z ciężkim sercem słuchała wrzasków i błagań.... Tylko inna matka może zrozumieć, jak trudne to dla niej było, ale ma przecież też córkę, którą musiała chronić...

Darek zgodził się na kolejny odwyk, tym razem w jakimś ośrodku w Hiszpanii, gdzie wychowankowie sami mieszkali na farmie i resocjalizowali się przez pracę. Było dobrze, nauczył się języka, zaczął wychodzić z tego... Ale stuknęła mu osiemnastka, nie można go było przymusić do pozostania w ośrodku. I znów okazał się za słaby.... Uciekł, wrócił na ulicę.....

Ta historia mogłaby mieć happy end. Darek poznał dziewczynę z takimi problemami jak on, zakochali się i przydarzyła się ciąża. Matka ich przygarnęła, dziecko jakimś cudem urodziło się zupełnie zdrowe. Przez kilka miesięcy tworzyli normalną rodzinę. Ale nałóg po raz kolejny okazał się silniejszy. Wrócili na ulicę. Matka Darka została rodziną zastępczą dla małego. Ojciec czasem go odwiedza, matka nie chce go nawet widzieć. Czy jeszcze kiedyś wyjdzie z tego?