czwartek, 18 grudnia 2014

10ty tydzień

No i oczywiście niepotrzebnie się martwiłam! byłam wczoraj u gina i widziałam maleństwo w całej okazałości, nawet pomachało rączkami do mamusi. Rośnie prawidłowo, krwiak się wchłonął, wiec nie ma już powodu, żeby traktować moją ciąże jako zagrożoną. Spadł mi kamień z serca. Nie wiem, czy dlatego to tak przezywam, ze tyle się staraliśmy, czy to te hormony.... Zawsze byłam twardą babką, ciężko mnie wzruszyć, a jednak, kiedy dawałam mężowi jego prezent urodzinowy: buciki i pierwszą fotkę z USG, to się rozpłakałam z emocji. Wczoraj wysłałam mu MMSa z maleństwem, od razu oddzwonił i ja oczywiście łzy w oczach, jak mu zaczęłam opowiadać o wizycie. 

Nigdy nie sądziłam, że ta tematyka mnie będzie aż tak mocno poruszać. Ja, która jako dziecko się w życiu lalkami nie bawiłam, jako nastolatka cierpiałam, kiedy sąsiadka podrzucała mi swoje dzieci do opieki, która ogólnie raczej nie wiedziałam, co z dzieckiem zrobić przy odwiedzinach u koleżanek, teraz ryczę na widok USG własnego maleństwa.....

Jest w tym jakaś magia.

A najśmieszniejsze, że mąż jest święcie przekonany, że będzie syn. Bawi mnie ta jego niezachwiana pewność. Następna wizyta za miesiąc, może wtedy się już dowiem, czy ma racje czy nie. Po cichu chyba wolałabym dziewczynkę, ale z chłopca będę się tak samo cieszyć.

wtorek, 9 grudnia 2014

Panikara

No i cóż, przyznaję się bez bicia, że więcej się martwię niż ciesze ciążą. Może to dlatego, że się przesadnie naczytałam podczas starań różnych historii i wiem, że czasem zarodek przestaje się rozwijać na początku ciąży, no i w dodatku gdzieś tam nadal jest ten krwiak....

Co rano, kiedy się budzę, pierwsze co to sprawdzam, czy nadal mnie piersi bolą. To jest taki mój mały wyznacznik ciąży jeszcze sprzed testu. Ostatnio pojawiły się upławy i dodatkowo komplikują sytuację, bo np. dzisiaj w nocy poczułam wilgoć i  od razu pierwsze co pomyślałam to że to poronienie.... Niedługo zwariuję z tym moim czarnowidztwem.

W dodatku na razie powiedziałam tylko moim rodzicom o ciąży, bo mąż chciał się ze wszystkimi wstrzymać do Świąt. Myślałam, że będę miała trochę wsparcia, ale ostatnio męczy mnie moja mama. Wystarczy, że jej powiem, ze się wybieram do sklepu, to już się złości, że powinnam leżeć i dbać o ciąże itd., zupełnie jakbym tego nie robiła. W dodatku jest niezadowolona, że jeszcze nie powiedzieliśmy mojemu bratu, bo on nam powiedział od razu po pierwszym USG. Fajnie, tylko że on nie starał się długo o ciąże ani nie mieli żadnego zagrożenia.... Zresztą jakby nie było, mamy prawo sami zdecydować, kiedy chcemy powiedzieć, w końcu to nasze dziecko. Ale tradycyjnie dla mojej mamy najważniejsze jest, żeby mój brat się nie obraził.