niedziela, 15 września 2013

DobroCZYŃca czyli niełatwa sztuka pomagania innym

Ostatnio przeglądałam sobie strony w internecie i trafiłam na ciekawy wywiad z panią, która organizuje pomoc żywnościową do różnych krajów w potrzebie. Barwnie opowiadała o trudach całego przedsięwzięcia, po czym dodała, że ci ludzie okazują jej tak niesamowitą wdzięczność, że motywuje ją to dalszej pracy. Zastanowiło mnie to ostatnie stwierdzenie; to prawda, że fajnie jest pomagać, kiedy dostajemy od razu w zamian wdzięczność i wyrazy uznania. Jednak nie zawsze jest tak różowo.

Mój znajomy, nazwijmy go Franek, opiekuje się swoją schorowaną matką. Choroby związane z wiekiem- normalna sprawa, starsza pani jednak choruje również na Alzheimera.  Wiesz, jak taka choroba na co dzień wygląda? Wyobraź sobie, że twoja matka prosi cię, żebyś ją odwiózł do domu. Mówisz jej, że przecież jesteście w domu, że ona ten domu wspólnie z mężem zbudowała i mieszka w nim od pięćdziesięciu lat. Ona przytakuje, ale w jej oczach widzisz, że ci nie wierzy. Po pięciu minutach pyta, czy pożyczyłbyś jej rower. Pytasz, po co jej rower, skoro porusza się już z ledwością przy pomocy balkonika. Odpowiada, że pojechałaby do domu.... Wychodzisz do kuchni przygotować kolację. wracasz i słyszysz, że mama kłóci się z kimś, że już prawie płacze. Pytasz, co się stało, a ona odpowiada, że mama nie chce jej wziąć ze sobą do domu. Mówisz, że jej matka nie żyje od piętnastu lat, nie wierzy ci. Próbujesz przemówić do jej rozsądku- zobacz, masz już osiemdziesiąt lat, jak stara byłaby twoja mama, gdyby jeszcze żyła?-nie wierzy ci. Straszne? A teraz wyobraź sobie, że te same dialogi przeprowadzasz każdego kolejnego dnia, ba! nieraz co godzinę powtarza te same pytania, bo już tego nie pamięta. 

Franek wynajął opiekunkę i trzyma swoją mamę w domu, mimo że mógłby ją oddać do zakładu opieki nad ludźmi o podobnych problemach. Nie robi tego, bo wie, że w takim domu jego mama dostałaby silne leki na uspokojenie, po których nie byłoby z nią już żadnego kontaktu. Codziennie idzie do pracy, po powrocie opiekuje się matką, często musi do niej wstawać też w nocy, bo ona krzyczy, rozmawia z ludźmi, których tylko ona widzi.... Nie usłyszy za to od niej nawet prostego dziękuję, bo ona nie rozumie już do końca tego, że on jest jej synem ani tego, że jest chora.

Zdarzają się takie sytuacje życiowe, kiedy naprawdę ciężko wytrwać- bo wiesz, że każdego dnia będzie tylko gorzej, i że nikt ci tego nie wynagrodzi. Nie zostaniesz wybrany Człowiekiem Roku ani bohaterem swojego miasta. A jednak tacy ludzie jak Franek są dla mnie prawdziwymi bohaterami, szczególnie w dzisiejszych czasach szybkich rozwiązań i szeroko pojętego korzystania z życia. Bo oni z czystej miłości potrafią pomagać innym ludziom, niekoniecznie swoim bliskim, zupełnie bezinteresownie. I to jest bycie prawdziwie dobrym człowiekiem. Bo łatwo jest pomagać dla pewnej nagrody, a trudno i niewdzięcznie dla samego pomagania. Ale wartość takiej pomocy jest nieporównywalnie wyższa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz