poniedziałek, 7 marca 2016

31.-35. tydzień - kamienie milowe

Chwilę mnie tu nie było, bo dzieć coraz bardziej absorbujący, a i rzeczy do załatwienia sporo. W międzyczasie Nel skończyła ósmy miesiąc życia. I ile się podziało! Mamy już 3 zęby! Dwie dolne jedynki i jedną górną. Karmienie piersią przez moment stało się niebezpieczne, ale udało mi się wytłumaczyć dziecku, że to boli i już nie gryzie. Uff.
Druga podstawowa zmiana: Nel pełza! Pomyka aż miło! Niestraszne jej kafelki, grunt, ze w przedpokoju można się dobrać do butów. Pełzanie zasadniczo zmieniło wiele rzeczy w naszej codzienności, z jednej strony dłużej się sama pobawi, z drugiej trzeba naprawdę uważać, bo pomysły ma że hoho. Przymierza się też do raczkowania, ale póki co tylko staje na czworakach. No i siada sama z leżenia, oczywiście. 
Jedzenie hmm, no próbuje różnych rzeczy, ale sporo zjada tylko kaszki na dobranoc (grysik albo kleik ryżowy). Warzywka na obiad zje po pare, paręnaście łyżeczek, ale raczej nie jest to 190 ani nawet 100 g. Ze słoiczków zrezygnowałam, bo nie lubi, świeżo ugotowane warzywa wchodzą lepiej, szczególnie wymieszane z mięskiem. Owoce to nadal nic interesującego, ale jak jem jabłko czy gruszkę i dam jej samej pogryźć, to trochę zje. Ogólnie nadal króluje cyc. Tak więc trochę je BLW, trochę daję jej łyżeczką. Nie spinam się, że ma być tak, czy siak, po prostu patrzę, co jej pasuje.
A poza tym jest strasznie wesoła, do wszystkich się śmieje, zaczepia, nawet ludzie, którzy nie przepadają za dziećmi nie potrafią się oprzeć jej urokowi i tej bujnej czuprynce. Gada jak katarynka, ulubiona fraza to BABUM, ale jest też ABU, ME, GE, GA... Mnóstwo parskania, plucia, pisków...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz