sobota, 20 czerwca 2015

Gorsze dni

Muszę się trochę wyżalić...

Ja już pisałam, nie znoszę ciąży najlepiej. Po pierwsze, dokuczają mi bóle pleców. Po drugie, nie należę do tych szczęściar, którym dodatkowe kilogramy idą tylko w okrąglutki brzuszek. U mnie niestety cała sylwetka zrobiła się masywniejsza, szczególnie uda i takie tam "krągłości". Dodatkowo coraz bardziej puchną mi właśnie nogi, ręce, ostatnio nawet stopy. W związku z tym nie wyglądam najlepiej i nie czuję się najlepiej. 

Mam wrażenie, że mój mąż ma tego coraz bardziej dość. Starał się być wspierający ale to już dla niego za długo trwa, robi się coraz bardziej zniecierpliwiony, kiedy mu się na coś skarżę. Kiedy mu wczoraj wieczorem powiedziałam, że się czuję cała obolała, to stwierdził, że mówię jak jego matka. Miło, porównywać żonę w 9tym miesiącu ciąży do emerytki hipochondryczki...On myślał, że jak zrobi parę masaży, to mi przejdzie jak ręką odjął i będę z powrotem śmigać jak łania. Zresztą jak gdzieś idziemy to też się irytuje że tak wolno chodzę. Niby zabrania mi sprzątać łazienkę, ale sam się do tego nie weźmie. I tak ze wszystkim.

W dodatku w ogóle przestał mnie postrzegać jako kobietę. Jak się przytulam to się za chwilę odsuwa, że o czymś bliższym w ogóle nie wspomnę. Czasem się pyta, ile przytyłam, ale nigdy nie powie, ze i tak ładnie wyglądam, co najwyżej, że na pewno szybko schudnę po porodzie. Przez to czuję się jeszcze bardziej nieatrakcyjna niż przez te głupie kilogramy... Ostatnio jego kuzynka chciała, żeby jej wysłać jakieś moje zdjęcia - poprzeglądał i się okazało, że praktycznie nie mam żadnych ciążowych poza tymi cotygodniowymi. I oczywiście pretensja do mnie, że się nie daje fotografować. Gdzie ja jakiś dobry miesiąc temu go prosiłam, żeby mi jakieś ładne zdjęcia porobił, żebym miała na pamiątkę. Owszem, zrobił trzy wtedy, i na więcej się już nie zanosi...

No i ostatnia rzecz, która mi przykrość sprawia, to to, że mój mąż praktycznie w ogóle sam z siebie nie dotyka brzuszka czy nie próbuje coś mówić do małej. Parę razy to zrobił, ale  teraz, kiedy jesteśmy już tak blisko końca, nie próbuje jakiejś więzi budować. Nie ma tak, żeby np. wieczorem pogłaskał brzuszek na dobranoc albo sam z siebie zainteresował się czy kopie. Jak mu położę rękę na brzuchu to po paru sekundach zabiera, trudno żeby w takim krótkim czasie mała akurat go kopnęła...

Ot, takie moje ciążowe żale...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz