piątek, 7 sierpnia 2015

Pierwszy miesiąc razem

Cóż, chciałam upamiętniać każdy tydzień, ale nie dałam rady. A że pierwszy miesiąc już za nami, chciałabym napisać krótkie podsumowanie tego pięknego czasu.

Pierwsze chwile
Pierwszy tydzień to była bajka. Co prawda byłam trochę obolała i opuchnięta, ale Mała to istny aniołek - jadła i spała, zrelaksowana i zadowolona. Do czwartku byłyśmy w szpitalu, gdzie mieliśmy świetną opiekę, Nel była cały czas przy mnie, pokazano mi, jak ją myć i przewijać, a doradztwo laktacyjne było na wysokim poziomie. Na jedzenie też nie mogę narzekać, codziennie mogłam wybierać z 3 możliwych dań obiadowych, na śniadanie i kolacje były też różne warianty zestawów. Miałam do dyspozycji dwuosobowy pokój z łazienką i osobną umywalką. Postanowiłam wyjść w czwartek najwcześniej jak się dało, głównie dlatego, że moja współlokatorka chrapała jak mój dziadek, a jej dziecko zazwyczaj wyło całą noc. No spać to tam się nie dało. Ale przyznaję, jak wychodziliśmy to się trochę bałam, jak sobie poradzimy. przez pierwszy tydzień mąż był ze mną w domu, mogłam się więc skupić na opiece nad Nel. Potem przyjechała moja mama na 3 tygodnie i była dla mnie wielką pomocą - bo i Nel potrafiła zabawić, i posprzątała, i ugotowała, nawet okna mi pomyła. Te okna to sobie zostawiłam specjalnie do myca na 40. tydzień ciąży na wywołanie porodu ale Mała mnie przechytrzyła i wyszła wcześniej. W dodatku nie musiałam przy niej skakać, bo potrafiła się świetnie sobą zająć, no i mogłam nawet z gołym cycem wędrować po mieszkaniu, jak było trzeba. Pomogła mi też rozwiać wiele wątpliwości, które dopadają młodą matkę, w stylu czy moje dziecko nie za dużo/mało śpi czy je i czy ta wysypka to już powód do paniki? Ale najważniejsze było, że zakochała się w Nel i Mała też tą miłość czuła i była zadowolona.

Pierwsze trudności i pomoc
To nie była jedyna pomoc, jaką miałam - odwiedza nas też położna. Z początku była sceptycznie nastawiona, no bo o czym tu ciągle gadać, ale muszę przyznać, że daje to komfort psychiczny. Poza wieloma praktycznymi radami, Nel jest przy każdej wizycie ważona i oglądana, więc wiem, że wspaniale się rozwija i stosowana przez nas pielęgnacja jej służy. Ponadto w razie wątpliwości dzwonię do położnej i wiem, czy się martwić czy nie. Położna pomogła też nam się zmierzyć z pierwszym problemem jaki napotkałyśmy - bólami brzuszka. Do końca tego kolkami nie mogę nazwać, bo Nel nie wyje godzinami i da się ją uspokoić, ale pręży się bardzo i czasem aż krzyknie z bólu. Położna dała nam Sab Simplex i homeopatyczne Pupsglobuli. Stosujemy jedno i drugie, Sab Simplex z przerwami bo się do niego organizm przyzwyczaja. Myślę, że pomaga, ale nasze noce mimo wszystko wyglądają tak, że Nel budzi się ok. 1, 3-4 i potem przed 6 już zaczyna się prężyć i stękać. Masuję jej wtedy brzuszek, robię ćwiczenia nóżkami no i przytulam. Często zasypiam przy tym z głową w jej łóżeczku. Zauważyłam też, że spanie na brzuszku jej służy, śpi spokojniej i dłużej. Na noc się ją boję tak kłaść, ale w dzień często tak śpi.

Mycie
Naszą zmorą jest póki co mycie na przewijaku myjką, Nel tego nie lubi i krzyczy większość czasu. Mycie w wanience na początku też jej się nie podobało, ale teraz jest coraz lepiej, więc docelowo się chyba przerzucimy na wanienkę.

Karmienie piersią
Najpiękniejszym aspektem macierzyństwa jest dla mnie jak na razie karmienie piersią - uwielbiam ten czas. Na początku nie było łatwo, ciągle ją przystawiałam, od początku bardzo dobrze ssała, ale na brodawkach zrobiły mi się ranki i musiałam zagryzać wargi z bólu przy przystawianiu. Pomogła rada pielęgniarek - wietrzenie biustu. W nocy spałam z biustem na wierzchu, a jak wyszliśmy do domu to całe dnie chodziłam z cycem na wierzchu. Opłaciło się - po tygodniu brodawki wróciły do normy i ból przeszedł. Po trzech tygodniach przyszedł kryzys - Nel ewidentnie chciała jeść więcej niż było w piersiach. Popytałam na forach laktacyjnych i zaczęłam przystawiać częściej (dotychczas jadła co 2,5 - 3 h), piłam litry Malzbier i herbatki laktacyjnej. Po dwóch dniach problem znikł a wizja butelki poszła w siną dal. Uwielbiam te chwile kiedy Nel już się naje, ale dalej przytula się do cycusia i się uśmiecha, co prawda jeszcze nieświadomie, ale jednak! Jeden taki uśmiech wynagradza nawet najbardziej zarwaną noc. Nel służy mój pokarm - przez miesiąc z wagi spadkowej 2700 przybrała do 4100, urosła 5 cm, ma taką uroczą pyzatą buźkę! Rozwija się niesamowicie szybko - już po tygodniu życia jej oczy zmieniły się, zaczęła być uważna, skupiona. Kiedy się do niej mówi, widać, że chciałaby coś powiedzieć, tylko jeszcze nie wie jak. Tak samo z rączkami, coraz lepiej jej wychodzi machanie i czasem nawet trafia do buzi. Już po dwóch tygodniach zaczęła dźwigać głowę, teraz już z 15 sekund potrafi ją utrzymać jak leży na brzuszku. Silna dziewczyna! Uwielbia, jak się z nią rozmawia i całuje w stópki.
Tutaj całować, Mamo!

Ja po porodzie
Jak już pisałam, od razu po porodzie czułam się bardzo dobrze. Trochę ciągnęły mnie szwy, ale najbardziej bolało mnie bardziej z boku i nie wiedziałam, czemu akurat tam. Dopiero położna ściągając mi po 2 tygodniach szwy uświadomiła mnie, że przy nacinaniu przez przypadek nacięli mnie też trochę z boku, założyli mi też tam szwy ale nawet o tym nie wspomnieli. W sumie miałam 6 szwów. A że to akurat koło pachwiny to ciągle obcierane miejsce i przez to do dzisiaj mnie pobolewa. Pozostałe szwy mnie nigdy nie bolały ani nie przeszkadzały, za to hemoroidy bardzo... Ale też już znikają. Do wagi sprzed ciąży już wróciłam i czuję się superlekka! Brzuszek jest jeszcze trochę wystający, aczkolwiek nieciążowy. Powoli już zaczynam jakieś proste ćwiczenia, mam nadzieję wrócić do jakiejś formy. Ogólnie wydaje mi się, że bardzo szybko doszłam do siebie i mimo trudnego porodu nie mam traumy. Przy kolejnej ciąży też chciałabym rodzić naturalnie, teraz już nie dam sobie wmówić że to jeszcze nie poród. 

Emocje
Nie sądziłam, że dziecko mnie tak zmieni. Z raczej opanowanej osoby zrobiłam się strasznie emocjonalna. Łatwo płaczę, wystarczy że pomyślę, że coś mogłoby Nel zaboleć i już mam łzy w oczach. Małą kocham niesamowicie, nawet nie potrafię tego wyrazić. Jest moim największym skarbem. Często się w nią wpatruję i podziwiam, jaka jest piękna i krucha. Szczerze mówiąc nigdy nie lubiłam specjalnie dzieci, ostatnimi czasy zdarzało mi się niektóre polubić, kocham moje bratanice, ale moje dziecko jest dla mnie całym światem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz