wtorek, 12 maja 2015

29. + 30. tydzień

Egzamin mnie zupełnie wykończył psychicznie. To był jednak kiepski pomysł, żeby podchodzić do niego w 8. miesiącu ciąży. Z nerwów nie mogłam spać i jeść, w trakcie egzaminu myślałam tylko o tym, żeby nie zemdleć, bo było cholernie gorąco, a po jedyne na co miałam ochotę, to się rozpłakać. Mój promotor po raz kolejny okazał się fałszywym człowiekiem, który mówi jedno, a myśli drugie. 

Ale żeby nie było tak ponuro: egzamin zdałam, rodzinka spisała się na medal, a od męża dostałam w prezencie wymarzoną lustrzankę. Po wszystkim poszliśmy do najlepszej restauracji w Kolonii i nieprzyzwoicie się objadłam. W nocy Mała kopała prawie bez przerwy, miałam wyrzuty sumienia, że ją na taki stres naraziłam... Moja dzielna niunia! Za to obiecałam jej i sobie, że do końca ciąży będę już oazą spokoju. 

Rodzice byli nieźle zaskoczeni moim brzuchem. Nie widzieli mnie od Bożego Narodzenia :). Cieszą się bardzo i przywieźli mi mnóstwo ciuszków i zabawek, także do wyprawki już niewiele muszę dokupić. Kochani są! Pozwiedzaliśmy trochę przez resztę tygodnia, oczywiście na tyle, na ile pozwala moje toczenie się. Pogoda była jak zamówiona, w sam raz. Smutno mi było, jak wyjeżdżali... Ech, doceniajcie, jak macie rodziców pod ręką. Przy dużej odległości pozostają tylko spotkania parę razy do roku.

Jeszcze mała anegdotka: wracając z trasy wstąpiliśmy do Burger Kinga, mąż chciał jakiś zestaw. Więc poszłam mu zamówić, pada pytanie o napój, więc mówię: Cola! a kasjer patrzy na mój brzuch i mówi: oj, to niedobre dla dziecka! Trochę zaniemówiłam, ale zamawiam dalej: i proszę jeszcze kawę do tego- a kasjer: to ja Pani tą colę na kawę w zestawie zamienię! No i co było robić, przyniosłam zestaw z kawą, a mąż musiał colę osobno kupić :D.

W bonusie zdjęcie wiewiórki z nowego aparatu (dopiero się uczę, więc wybaczcie!).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz