czwartek, 28 maja 2015

33. tydzień - 50 dni do porodu

Kompletowanie wyprawki trwa ! W tym tygodniu wreszcie kupiliśmy wózek! Nie jest łatwo podjąć decyzję bo na rynku jest istne zatrzęsienie modeli. Do wyboru, do koloru... Najtaniej jest zamówić przez Internet, gdzie całe komplety 3 w 1 można dostać za 200 - 300 euro, w dodatku w różnych wariantach kolorystycznych. Na początku oglądałam takie wózki, nawet miałam swoich faworytów, ale później pojechaliśmy do sklepu pooglądać na żywo i okazało się, że różnice są bardzo duże. Większość takich wózków miała kiepskie zawieszenie i jakość materiałów z bliska też nie powalała. Przy pierwszym oglądaniu spodobał nam się Mutsy Evo. Dodam, że zależało nam na stosunkowo małym wózku, bo mamy niewielką windę w domu, a i nasze auto raczej średniej wielkości jest. Mutsy ma fajną stylistykę i jest łatwy w obsłudze. Jednak gdy wróciliśmy do domu, znalazłam sporo niepochlebnych opinii na internecie, właśnie odnośnie prowadzenia i zawieszenia. Przy kolejnym oglądaniu wózków mężowi wpadł w oko Hartan Vip XL. Kosztował co prawda więcej niż planowaliśmy wydać, ale prowadził się bajecznie. Tym bardziej, że w sklepie była specjalna "ścieżka" z różnymi rodzajami nawierzchni i jak porównaliśmy Hartana i Mutsy to nie było nawet o czym rozmawiać. Wróciliśmy do domu, znów poczytałam opinie i wszyscy użytkownicy Hartana byli z niego bardzo zadowoleni. Tak więc za trzecim podejściem pojechaliśmy do sklepu, który miał przedstawicielstwo Hartana, wypytaliśmy się o wszystko, i akurat mieli na stanie jeden egzemplarz w fajnym kolorze, w dodatku 70 euro tańszy niż standardowo. Zdecydowaliśmy się od razu, jako że na zamawiany egzemplarz trzeba czekać 10-12 tygodni, a tyle czasu już nie mamy. I tak oto staliśmy się właścicielami tego cuda:
W ten weekend świętowaliśmy też rocznicę ślubu i spędziliśmy go w Alpach. Wiem, szalone dla kobiety w 8. miesiącu ciąży, ale sprawiło mi to dużo radości. Wjechaliśmy kolejką na szczyt, zwiedziliśmy przełom rzeki, w sumie zrobiliśmy dwie trasy po ok. 2 h marszu. Kręgosłup mnie wieczorami dobijał, ale warto było. Widzieliśmy te sporo rodzin z maluchami w nosidełkach czy plecakach, więc mam nadzieję, że i nasza córcia polubi takie wyprawy. Póki co strasznie szaleje w brzuchu. Bawię się z nią latarką, czasem ćwiczę tzw. indyjski most, żeby pomóc jej się odwrócić. I owszem, czuję, że się odwraca, ale potem przekręca się znowu i znowu. Czasem te manewry są dla mnie takie bolesne, że mi łzy w oczach stają. Energii to ma za dwóch, nawet nie bawię się w liczenie ruchów bo przekracza normy. Nadal dokucza mi zgaga, w życiu tyle mleka nie piłam co teraz, przynosi niesamowitą ulgę. Dosyć często mnie ciągnie w dole brzucha, szczególnie wieczorami, muszę robić wszystko powoli i na raty. Czasem mam też bóle jak na okres, może to jakieś skurcze treningowe?
W przyszłym tygodniu zwiedzamy szpitale, będziemy wybierać między małym, specjalizującym się w porodach naturalnych a specjalistyczną kliniką. Znaczy Mała wybierze, bo to od niej będzie zależało. Wierzę, że się obróci i da nam obu szansę na naturalny poród.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz